Nasze relacje i zdjęcia w social mediach o pokojach hotelowych w Lizbonie wyraźnie Was poruszyły. Dopytujecie o szczegóły tego projektu, zatem voilà! Tutaj Joanna – opowiem Wam tę historię w całości, wraz z jasnymi i ciemnymi jej stronami. Będzie długo, ale szczerze i będzie trochę prywaty. Gotowi?
Początek
Inwestor i portugalscy architekci samodzielnie znaleźli nas w wirtualnych odmętach i to właśnie meble Wood Republic, pośród innych, fajnych projektów ze sklejki, od razu przekonały ich do nas. Dopiero na pierwszym spotkaniu dowiedzieliśmy się, że w gruncie rzeczy trudno było im znaleźć europejskiego wykonawcę pracującego w sklejce, którego design jest świeży, uniwersalny i który podoła w zasadzie niemożliwemu, czyli zaprojektowaniu, zbudowaniu i zamontowaniu zabudów meblowych do 41 różnych wymiarowo pokoi w bardzo krótkim czasie.
Przecieraliśmy oczy ze zdumienia
Pierwszego maila z zapytaniem o ofertę czytaliśmy z dużą dozą dystansu, bo zamówienie na kompleksowe wyposażenie meblowe ze sklejki do hotelu w centrum Lizbony wydawało się być po prostu mało prawdopodobne. Mimo, że na swoim koncie mieliśmy wcześniej różne szalone realizacje, w tym również do przestrzeni komercyjnych jak hostele czy restauracje, trudno nam było uwierzyć w takie zlecenie 🙂 Kontrolowany pesymizm? Raczej ostrożność 🙂 Jak się później okazało, sytuacja w Portugalii działała na naszą korzyść. Jest tam co prawda sporo specjalistów od drewna, ale w obliczu potrzeb stale rozwijającej się turystyki, nie są w stanie podołać wszystkim wyzwaniom.
Pierwsze koty za płoty
Zareagowaliśmy szybko i równie ekspresowo umówiliśmy się na wideorozmowę na linii Wood Republic – Inwestor – Architekt. Okazało się, że cały team lizboński nadaje na podobnych falach i szybko złapaliśmy wspólny język bez zadęcia i sztucznego patosu. Rozmowy online przebiegały w luźnej i swobodnej atmosferze. Tym samym pierwsze lody zostały przełamane. Dla inwestora jednak najważniejsze było spotkanie na żywo. To podejście, że w biznesie mocno liczą się relacje face to face, wydało się nam bardzo fajnym i zdrowym objawem, bo sami od zawsze wyznajemy podobną filozofię w Wood Republic. Biznesowo z Michałem zawsze surfowaliśmy na fali powiedzenia “karma wraca”, czyli – mówiąc w skrócie – jeśli grasz nie fair, odbije Ci się to życiową czkawką.
Face to Face
Byliśmy mega ciekawi tego miejsca i ludzi. Odpowiadając na zaproszenie inwestora, do Lizbony pierwszy raz polecieliśmy w czerwcu 2022 w składzie: Joanna, Michał i Zuza. Już na początku pierwszego spotkania z inwestorem i jego zespołem na żywo podskórnie czuliśmy, że to się uda. Osobowościowo zagrało bardzo szybko. Wszystko ładnie, pięknie, ale jak to w biznesie – inwestor wymagał twardych dowodów naszych umiejętności. Stanęło więc na tym, że trzy miesiące później mieliśmy pojawić się z zabudowami do pierwszych dwóch modelowych pokoi. Efekt tych prac miał zadecydować o naszym być albo nie być w lizbońskim hotelu.
3 miesiące później
Już we wrześniu Michał i Kuba zapakowali gotowe meble do busa, wyruszając w trasę liczącą ponad 3000 km do Lizbony. Podróż była niezmiernie emocjonująca, ponieważ obfitowała w spotkania z celnikami, policją i kontrole różnego typu. Ja natomiast wzięłam pierworodnego pod pachę i spokojnie dotarliśmy na miejsce samolotem. Tym razem wyjazd chcieliśmy potraktować bardziej swobodnie i rodzinnie, łącząc przyjemne z pożytecznym, dlatego właśnie zabraliśmy ze sobą Kosmę. Ten gość zresztą przynosi nam szczęście i nawet bez znajomości języków obcych posiada bezcenne zdolności interpersonalne.
Co jak co, ale o efekt WOW nie obawialiśmy się wcale – skromność na bok.
Minimalizm naszych mebli, jakość wykończenia i sama naturalność sklejki przypadła Portugalczykom do gustu, ale tak samo duże wrażenie wywarł nasz autorski, bardzo łatwy, modułowy sposób montażu. Przygotowane zabudowy ekspresowo, bezinwazyjnie i czysto poskładaliśmy w całość na miejscu niczym klocki Lego. Obyło się bez bałaganu, mimo, że były to meble na wymiar, pod skosami i o niełatwej formie. Dobre wymiarowanie to podstawa
Inwestor i jego zespół od razu zaakceptowali naszą pracę, zatem na koniec uścisnęliśmy sobie dłonie na znak rozpoczęcia oficjalnej współpracy. Wyjeżdżaliśmy z Lizbony z planem szybkiego przygotowania umowy na wykonanie kompleksowych zabudów meblowych do 41 pokoi hotelowych. Woohoow!
Samolot widmo
Powrót Michała i Kuby obył się tym razem bez przygód, mimo – bagatela – 3 dni w trasie. Ja i Kosma natomiast mieliśmy na luzaku wrócić ponownie samolotem. Weszliśmy więc na lotnisko, cali na biało, tylko że… dzień po odlocie naszego samolotu. Jak widać Lizbona to takie miejsce, w którym łatwo stracić poczucie czasu, ale takie rzeczy się wspomina najlepiej, co nie?
Kilka faktów o czasie i przestrzeni
Wyliczyliśmy, że w okresie między lutym a lipcem 2022 roku, w samej Lizbonie spędziliśmy łącznie prawie 4 miesiące. Gdyby jednak zrobić bilans wszystkich prac związanych z tym kontraktem, to w gruncie rzeczy mierzenie i projektowanie poszczególnych pokoi, przygotowanie technologiczne oraz sama produkcja w Polsce pochłonęły podobną ilość czasu, co wykończenie i montaż w Portugalii. Biorąc pod uwagę to, że każdy pokój był inny, wymagał odrębnego wymiarowania i projektu, każda zabudowa miała swoje smaczki i kompletnie różne wymiary, uważamy, że ten wynik jest aż nieprawdopodobny. A jednak, zrobiliśmy to!
Projektowanie
Pracownia architektoniczna Atelier Catarina Cabral dostarczyła nam wstępną koncepcję i wizję na minimalistyczne wnętrza w stylu japandi, gdzie małe przestrzenie miały być wykorzystane maksymalnie ergonomiczne, a łóżka w zabudowie stanowiły integralną i multifunkcjonalną część strefy wypoczynku. Jednocześnie pokoje miały być komfortowe i zapewniać swobodny oddech w przestrzeni. Nasza drobiazgowa praca polegała na przetłumaczeniu tej wizji na język designu i technologii Wood Republic. Pracę nieco utrudniały naturalne krzywizny starej kamienicy, gdzie – jak można się spodziewać – każdy pokój miał inne kąty i wymiary, ale nie takie historie już przerabialiśmy!
Jak to ugryźć?
Aby realizacja tego ogromnego projektu w tak krótkim czasie była możliwa, podjęliśmy decyzję o reorganizacji pracy stolarni. Nie mogliśmy pozwolić na zatrzymanie codziennej produkcji mebli i zabudów dla naszych pozostałych klientów. Projekt lizboński był dla nas ważny, ale nie ważniejszy niż inne zamówienia, nawet te małych rozmiarów, jak personalizowany stolik kawowy. Powstał więc osobny dział w firmie, który tworzył wyłącznie meble dla hotelu.
Portugalia nie należy do łatwych kierunków, jeśli chodzi o dostawy gabarytów. Poszukiwania rzetelnego przewoźnika dawały różne, nie zawsze dobre efekty, aby więc przyspieszyć bieg wydarzeń i utrzymać niezależność, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Kupiliśmy auto z plandeką i zrobiliśmy kilka kursów wesołym, choć piekielnie zmęczonym busem w tę i z powrotem. Dowoziliśmy za jednym razem 4-5 pokoi, świeżutkich jak drożdżowe bułeczki wprost z naszej stolarni.
Co tu się odlizboniło?
Mimo, że mieliśmy montować zabudowy w gotowych, hotelowych pomieszczeniach, już na początku okazało się, że na miejscu wciąż uwijają się wszyscy fachowcy na raz: elektrycy, ekipy od okien, drzwi, podłóg, dywanów, schodów, malarze, tynkarze, akrobaci. Istne mrowisko! Prace budowlane działy się nieprzerwanie i pod ogromną presją czasu, a zespoły zamieniały się tylko piętrami, próbując nie wchodzić sobie na głowę. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że nasze pierwotne założenie, czyli wysyłka i montaż gotowych mebli na miejscu skończy się katastrofą. Najprościej mówiąc – w obliczu toczących się prac remontowych zabudowy zostaną zniszczone. Wyglądało na to, że Portugalia chciała mieć nas na miejscu. Musieliśmy więc znaleźć rozwiązanie i postanowiliśmy, że do Lizbony transportować będziemy surowe moduły, które nasz team będzie szlifował, montował i woskował bezpośrednio w hotelu. Wyznaczyliśmy nadwornych stolarzy, których oddelegowaliśmy do prac w Portugalii. Oczywiście oznaczało to ponowną, totalną reorganizację pracy w naszej poznańskiej stolarni. Michał dowodził całą ekipą wyjazdową, co z kolei dla nas prywatnie znaczyło długą rozłąkę, przerywaną krótkimi powrotami, które czasem nawet bardziej pogłębiały tęsknotę.
Work in progress
Zespół Wood Republic w Lizbonie uwijał się jak w ukropie. Inwestor wymagał od nas, by meble wpasowały się co do milimetra w trapezoidalne, rombokształtne czy inne paraboliczne pomieszczenia, dlatego przy układaniu meblowych puzzli mieliśmy też sporo dodatkowej pracy rzeźbiarskiej i sztukaterii.
Poza naszymi pracami stolarskimi, Michał był też zaangażowany we wsparcie tamtejszej ekipy budowlanej. To była czysto fizyczna praca na pełnych obrotach. Do tego dochodziły obowiązki menedżerskie (planowanie pracy naszej ekipie) oraz account i project management (kontakty z inwestorem i architektami).
Nasz Horkruks
Do czasu projektu w Lizbonie zawsze dzieliliśmy się obowiązkami w prowadzeniu firmy, jednak podczas prac nad hotelem, musiałam stanąć przed ogromem dodatkowej pracy, przejmując obowiązki Michała. Nadzorowałam dwie linie produkcyjne, koordynowałam ten i tysiące innych projektów oraz załatwiałam miliony innych ważnych i mniej ważnych spraw. Paradoksalnie – w tym wszystkim macierzyństwo i dbanie o dom, które często wydają się udręką, były dla mnie wówczas wybawieniem. Teraz myślę, że Lizbona zmieniła całą naszą trójkę diametralnie – mnie, Michała i Kosmę, ale tylko na lepsze, bo rysy i blizny to jest to, co tak naprawdę nas buduje.
Michałowi właściwie uciekły z życia wiosna i lato 2023, jakby ktoś wykroił te kawałki z zeszłorocznego tortu i dał czasowi na pożarcie. Michał w Lizbonie świadomie zatracił się w działaniu, a my z Kosmą pocieszaliśmy się pracami w ogrodzie, zapraszaniem dzieciaków z okolicy do zabaw w chowanego i oglądaniem teledysków. To był dziwny czas i uświadomił nam jeszcze bardziej, że pod każdym względem najlepiej funkcjonuje się nam w trójkę.
Gdy zamknęliśmy na klucz ostatni pokój hotelowy, musieliśmy znów nauczyć się funkcjonować normalnie, jak randomowi ludzie. Musieliśmy odchorować ten czas i złapać ponownie flow, co zajęło nam trochę czasu. Lizbona to taki nasz Horkruks – zostawiliśmy tam cząstkę siebie, wyszarpniętą przez ogrom doświadczeń, za które mimo wszystko jesteśmy wdzięczni.